czwartek, 21 maja 2015

Nowy początek...

Podeszła do niego i zapytała ile lat słucha muzyki, którą eksponuje na swoich koszulkach. Wahała się. Już po ułamkach sekundy uznała, że zrobiła z siebie totalną idiotkę. Odpowiedział na jej pytanie. Ku jej zaskoczeniu pytanie przeszło w długą rozmowę. Konwersowali na różne pytanie. Nawet na chwilę nie zapadła cisza. Po pewnej chwili zorientowała się, że minęło już dobre pół godziny rozmowy, a ona nadal nie zna jego imienia. Zapytała więc o nie. Liam... Odpowiedział. Ona także się przedstawiła podając mu dłoń. W tej chwili zamarła. Czuła ciepło na całym ciele, a jednocześnie ogarnęła ją fala dreszczy. Serce podeszło jej do gardła. W myślach krzyczała na siebie, próbowała doprowadzić się do porządku.Gdy powróciła do żywych on lekko się uśmiechał. Jego uśmiech wywołał na niej jeszcze większe wrażenie. Tak to on był tym pierwszym, który sprawił, że cały świat stanął w miejscu. Czuła, że to są jej wymarzone chwile. To prawda, że miłość przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie. Pożegnali się i wrócili do swoich pokoi.
Kolejnego dnia rozmawiali długo przy stoliku na dworze. Opowiadał jej o sobie, ona była mniej rozmowna. Nie była tak otwarta. Cieszyła się, że trafiła na niego. Miał podobne problemy, podobne  życie. Mogli spędzić ze sobą ostatnie trzy dni. Nie chciała myśleć co będzie potem. Żyła chwilą, którą chciała zostawić w sercu jak najdłużej.
Następny dzień był bardzo pochmurny. Zapowiadał się czas spędzony przy telewizorze. Za oknem szaro i padał deszcz. Kiedy wyszła po kilku godzinach z domu, ujrzała go siedzącego na ławce. Podeszła spokojnym krokiem. Zaczęli rozmawiać. Czuła się tak, jakby znali się od zawsze. W pewnej chwili matka zawołała ją do domu. Liam odprowadził ją. Kazała mu zaczekać na schodach, a sama weszła do pokoju. Matka zaczęła na nią krzyczeć, że jest za młoda na chłopaków. Cornelia jednak uważała, że to normalne, każdy musiał przez to przejść. Wyszła więc i opowiedziała o wszystkim Liamowi. Nie zareagował. Po chwili czuła tylko jego ciepłe usta. Znowu wszystko inne straciło dla niej ważność. Liczył się tylko on i ona. Nic więcej.

Liam...

Schodziła spokojnie ze schodów. Otworzyła drzwi hotelu i niefortunnie uderzyła nimi wysoką postać. Dużo wyższą niż ona. Nawet o 50 cm. Przeraziła się i stanęła przed nim nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Nie zwrócił na nią uwagi i z bagażami poszedł do pokoju. Nie mogła się otrząsnąć. Ogarnęło ją uczucie, którego nigdy wcześniej nie zaznała. W jednej chwili cały świat się dla niej zatrzymał. Dopiero po kilkunastu minutach zeszła na ziemię. Wróciła do swoich obowiązków, jednak w głowie cały czas miała obraz wysokiego chłopaka. Spędzała tam ostatni tydzień wakacji, bardzo nudnych dla niej wakacji. Przez trzy tygodnie nic się nie działo, a tu proszę. Wystarczył jeden dzień, żeby zmieniła zdanie na temat pobytu nad morzem. Ciągle szukała go wzrokiem po podwórku. Z balkonu obserwowała czy przypadkiem nie wrócił z plaży, a poznawała to po wiszącym na sznurku czarnym ręczniku. Minęły dwa dni, a Cornelia nadal nie mogła poradzić sobie z nurtującymi pytaniami takie jak ile ma lat? Jak może mieć na imię? Ciekawe jak daleko mieszka?. Niestety nie mogła sama udzielić sobie na nie odpowiedzi. Mijali się codziennie czy to przed hotelem czy w pobliskim sklepie. Patrzył na nią. Wyczuwała to. Była bardzo młoda i nigdy wcześniej nie uderzyła ją tak silna fala zauroczenia. Bo to właśnie tak można było nazwać. Mijały kolejne godziny, a Cornelia próbowała zająć czymś ręce i głowę, aby tylko nie myśleć o nim. Bo po co jej to? Nigdy go wcześniej nie widziała i na pewno nigdy już go nie zobaczy. Musiała o nim zapomnieć. O kimś, kto zawrócił jej w głowie od pierwszego wejrzenia, ale nie jednak od pierwszego uderzenia. Nadeszła kolejna noc. Zasnęła.
Kiedy się obudziła zorientowała się, że jest już prawie południe. Wstała i nadal senna postanowiła iść się ogarnąć. Poszła na plażę. Chciała korzystać z dobrej pogody, kiedy jeszcze mogła. Spędziła tam kilka godzin i postanowiła wrócić. Wyszła na balkon, by wywiesić mokry strój i ręcznik. Widziała go. Widziała znak, że jest już w hotelu. Dłużej nie mogła tego ukrywać. Zeszła na dół. Usiadła na huśtawkę i zaczęła układać w głowie plan zaczęcia rozmowy. Bała się podejść. Spoglądała na niego, a jej serce biło coraz szybciej i coraz głośniej. Czuła jak jej brzuch robił fikołki. Nogi miała jak z waty, jakby miała stanąć przed decyzją, która zaważy na jej życiu. Nie mogła tłumić tego w sobie. Zebrała się na odwagę, policzyła do trzech i wstała. Stał akurat przy stolikach tarasowych. W końcu ruszyła w jego stronę.